Dawno, oj dawno nic nie pisałam. Głównie przez to, że tak naprawdę przez dłuższy czas nic się u nas nadzwyczajnego nie działo. W sierpniu udało nam się wyjechać nad morze. Pogoda jak dla nas była ok. Cały dzień spędziliśmy na dworze. Fabianek był bardzo zainteresowany wszystkim co się wokół niego działo. Nawet spanie w wózku nie wchodziło w grę. Ten wyjazd był nam potrzebny. Wreszcie mogliśmy spędzić czas we czwórkę. A i Kuba miał okazję spędzić czas z obojgiem rodziców naraz. Podczas tego pobytu nasze akumulatory zostały naładowane. Po powrocie z wojaży weszliśmy w ten nasz stały rytm. Fabian 4 razy w tygodniu ma rehabilitację. Już od jakiegoś czasu oprócz Mirka pod swoje skrzydła wzięła nas Karolina. Bardzo się z tego powodu cieszymy. Mała odmiana nam się przyda. Fabian cały czas dzielnie pracuje. Doskonali podnoszenie.głowy i cały czas kombinuje jakby tu się z pleców na brzuch przekulać. Nie jest to takie proste jak by się mogło wydawać. Młody nie bardzo wie co zrobić z nogami. Jednak się nie poddaje i nadal próbuje. Za to do perfekcji opanował kręcenie się jak wskazówki w zegarku. Ani chwili nie uleży w spokoju. Nas to cieszy. Chociaż strach go zostawić na rozłożonej kanapie. Koniec października i początek listopada nie należały do najlepszych. Mnie pokonało zapalenie oskrzeli a Fabisia angina. Po prawie roku bez choroby trzeba było podać antybiotyk. Ten zadziałał dość szybko. Jednak nadal coś nie dawało mi spokoju. Mianowicie Fabian mial jak na siebie niskie tętno. Podczas snu spadało nawet do 50. Podejrzenie padło na zbyt wysoki potas. Od razu przestałam go suplementować i zwiększyła podaż płynów żeby wypłukać z Fabiana nadmiar potasu. Zrobione po kilku dniach EKG potwierdziło nasze przepuszczenia. Co jeszcze spotkało nas w październiku dowiecie się z następnego postu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz