Długa przerwa w intensywnej i przede wszystkim
profesjonalnej rehabilitacji odcisnęła na Fabianku swoje piętno. Niestety przykurcze
w rączkach nadal są bardzo duże mam nawet wrażenie, że jest gorzej niż było.
Dlatego zaczęłam intensywnie szukać dobrego ortopedy. Musimy Młodego jak
najszybciej skonsultować ze specjalistą bo już usłyszałam opinie od jednego z
lekarzy, że z tym nie ma co czekać i jak najszybciej udać się do pewnego
profesora, który za odpowiednia opłata w przeciągu miesiąca podetnie na co
trzeba i rączki będą inaczej ustawione. Zgroza.
My jednak na razie nie skorzystam z tej rady i nie damy zarobić
profesorowi. Według mnie operacja to ostateczność. Na początek postaramy się o
łuski. Mam cicha nadzieję, że z pomocą
Cioci Asi, Wuja Mirka i Cioci Kasi przy wsparciu łusek uda nam się pokonać
przykurcze. Z pozytywnych rzeczy Młody wytrzymuje całą godzinę rehabilitacji.
Coraz lepiej siedzi w foteliku. Zdarza mu się coraz częściej ruszać nóżkami a w
leżeniu na boku kombinuje jakby tu się na brzuszek przekręcić.
Cieszę się,
że w końcu znowu jeździmy do Somitu. Ile można siedzieć w domu. Niech już się ta
okropna zima skończy. Chcemy wychodzić na spacery do ludzi bo w domu można oszaleć.
Kochani
mamy do was gorącą prośbę. W środę nasz mały przyjaciel Matuszek będzie miał zabieg
usunięcia szwu z przełyku. Jest to pozostałość bo zespoleniu która się nie rozpuściła
i musi zostać usunięta bo powoduje u małego straszne krwotoki. Zabieg obarczony
jest jednak dużym ryzykiem ponieważ może dojść do niekontrolowanego krwotoku a
to może kosztować Matuszka życie. Prosimy wiec was o modlitwę bo wszystko rękach
Boga.