środa, 30 stycznia 2013

Powrót na rehabilitacje


Choroba na szczęście pokonana. Mieliśmy jednak chwile zwątpienie kiedy termometr pokazywał 39.5 wystarczyła jednak zmiana leku przeciwgorączkowego żeby wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Jak tylko temperatura wróciła do normy nie było widać, że nasz mały jest chory.  Zuch chłopak. Teraz byle do wiosny. W domu już dostajemy szału.
            Z początkiem roku Fabianek zaczyna nas powoli zaskakiwać. Jeżeli wsadzimy mu coś lekkiego do łapki stara się ja podnieść. Jest to nas mały sukces. Jeszcze nie dawno w ogóle nie ruszał rączkami. Lepiej mu to wychodzi z prawą rączka ale u niego zawsze prawa strona była lepsza. Położony na boku ze spadem próbuje się przekręcić na brzuch. Może nie są to spektakularne postępy ale nas cieszą i to bardzo.
            W tym miesiącu udało nam się odbyć wizytę u neurologa. Pojechaliśmy na nią karetką. Ogólnie jeżeli chodzi o wizytę nie wniosła ona nic nowego. Pani doktor nie powiedziała nam nic nowego prócz tego co już wiemy. Była to nasza pierwsza wizyta więc zobaczymy jak nam pójdzie w kwietniu.
            Dzisiaj wielki dzień dla Fabian. Koniec z rehabilitowaniem przez mamę. Wracamy do SOMITU!!! Jestem bardzo ciekawa ich opinii na temat  postępów małego. Dzisiaj ćwiczymy z wujem Mirkiem. Mam nadzieje że wszystko pójdzie po naszej myśli i Fabianek wytrzyma całą godzinę. Trzymajcie za nas kciuki

czwartek, 10 stycznia 2013

Wygrana bitwa...

Święta minęły nam bardzo spokojnie. Byli goście i prezenty. Fabianek załapał się na wigilijny barszczyk. Atmosfera była naprawdę świąteczna.   Czegoś w tym wszystkim brakowało. W zeszłym roku wyobrażałam sobie, ze podczas wigilii młody będzie siedział z nami przy stole, dostanie opłatek do buziola i barszczyk, że nie będzie go można dopilnować żeby nie podchodził raczkując do choinki i nie ściągał bombek. A tu spotkało mnie takie rozczarowanie. W sumie to wiem, że Fabianek jest dzieckiem leżącym i w zazwyczaj mi to już tak nie przeszkadza. Ale są takie dni, że jest to dla mnie nie zrozumiale. Wtedy przychodzi pytanie dlaczego my. A może jak bym nie jechała aż do Poznania do szpitala może sytuacja byłaby dzisiaj inna. Najgorsze jest to, że są osoby które tak uważają i nie są to osoby obce tylko bardzo blisko związane z nami. Wydaje mi się, że one uważają iż dostałam za swoje bo niepotrzebnie ciągnęłam Michała po nocy do szpitala aż 50 km jak mogłam jechać tylko 20.

Sylwester upłynął nam pod znakiem wspanialej zabawy u nas w domu w gronie rodziny i znajomych, dla których niepełnosprawność  Fabianka nie jest żadną przeszkodą. Młody jak przystało na gospodarza próbował nam dotrzymać kroku jednak do 12 nie wytrzymał o 11 spasował i poszedł spać. Nie
przeszkadzały mu żadne hasały spał pięknie do rana. Można wiec by powiedzieć ze Nowy rok powitaliśmy bez  przeszkód. Jednak w nocy z 1/2 obudził nas przyspieszony oddech Fabianka i strasznie podwyższone tętno. Temperatury nie miał jednak. Niewiele myśląc wezwaliśmy lekarza, który stwierdził zapalenie oskrzeli i przepisał antybiotyk. Naprawdę mi ulżyło jak lekarz postanowił nie wysyłać nas do szpitala tylko pozwolił leczyć nam się w domu. Dopiero na drugi dzień dostał Fabian temperatury 38,5 mięliśmy problem z jej zbiciem także w nocy skoczyła do 39,5 i dopiero jak dostał nurofen w czopkach to wtedy spadała do poziomu 37,5. Później już odpuściła i po trzech dniach walki z temperaturą udało nam się ją pokonać.  Obecnie jest już lepiej. Nie ma już problemu z oddychaniem wydzieliny gęstej coraz mniej powoli kończymy antybiotyk a dzisiaj przyjedzie lekarz na kontrole. Zobaczymy czy udało nam się ta wojna wygrać…