Święta minęły nam bardzo spokojnie. Byli goście i prezenty. Fabianek załapał
się na wigilijny barszczyk. Atmosfera była naprawdę świąteczna. Czegoś w
tym wszystkim brakowało. W zeszłym roku wyobrażałam sobie, ze podczas wigilii
młody będzie siedział z nami przy stole, dostanie opłatek do buziola i barszczyk, że nie będzie go można
dopilnować żeby nie podchodził raczkując do choinki i nie ściągał bombek. A tu
spotkało mnie takie rozczarowanie. W sumie to wiem, że Fabianek jest dzieckiem
leżącym i w zazwyczaj mi to już tak nie przeszkadza.
Ale są takie dni, że jest to dla mnie nie zrozumiale. Wtedy przychodzi pytanie
dlaczego my. A może jak bym nie jechała aż do Poznania do szpitala może
sytuacja byłaby dzisiaj inna. Najgorsze jest to, że są osoby które tak uważają
i nie są to osoby obce tylko bardzo blisko związane z nami. Wydaje mi się, że
one uważają iż dostałam za swoje bo niepotrzebnie ciągnęłam Michała po nocy do
szpitala aż 50 km
jak mogłam jechać tylko 20.
Sylwester upłynął nam pod znakiem wspanialej zabawy u nas w domu w gronie
rodziny i znajomych, dla których niepełnosprawność
Fabianka nie jest żadną przeszkodą. Młody jak przystało na gospodarza próbował nam
dotrzymać kroku jednak do 12 nie wytrzymał o 11 spasował i poszedł spać. Nie
przeszkadzały mu żadne hasały spał pięknie do rana. Można wiec by powiedzieć ze Nowy rok
powitaliśmy bez przeszkód. Jednak w nocy z 1/2 obudził nas przyspieszony oddech Fabianka i strasznie
podwyższone tętno. Temperatury nie miał jednak. Niewiele myśląc wezwaliśmy
lekarza, który stwierdził zapalenie oskrzeli i przepisał antybiotyk. Naprawdę
mi ulżyło jak lekarz postanowił nie wysyłać nas do szpitala tylko pozwolił
leczyć nam się w domu. Dopiero na drugi dzień dostał Fabian temperatury 38,5
mięliśmy problem z jej zbiciem także w nocy skoczyła do 39,5 i dopiero jak
dostał nurofen w czopkach to wtedy
spadała do poziomu 37,5. Później już odpuściła i po trzech dniach walki z
temperaturą udało nam się ją pokonać. Obecnie jest już lepiej. Nie ma już
problemu z oddychaniem wydzieliny gęstej coraz mniej powoli kończymy antybiotyk
a dzisiaj przyjedzie lekarz na kontrole. Zobaczymy czy udało nam się ta wojna
wygrać…