czwartek, 29 listopada 2012

Pneumocystis jiroveci

Przez kilka pierwszych dni leżeliśmy sobie sami na sali było nawet fajnie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Dostaliśmy małego sąsiada z lekkim zapaleniem płuc.Wszystko było dobrze do momentu wykrycia u nas pneumocysty. od razu naszego sąsiada przeniesiono na inną sale a nas do izolatki. Po kilku dniach okazało się że ten chłopiec też ma  to co my. pani ordynator przyszła do mnie z pretensjami, że zaraziłam małego. Przecież ja nie prosiłam się żeby mi kogoś położyli na sali. Skoro podejrzewali to zakażenie u nas mogli od razu nas odizolować. Strasznie mi to popsuło nastój. Cały czas się zastanawiałam jak mogło dojść do tego zakażenia.  U Fabianka jest duży problem z zakładaniem wenflonu nie ma już gdzie go kłuć musieli więc mu założyć dojście centralne. Trochę się bałam znieczulenia jednak wszystko poszło sprawnie. Jak to zazwyczaj bywa pojawiły się inne kłopoty tym razem z karmieniem. Kilka razy dziennie Fabianek pozbywał się sondy z żołądka. Najgorsze było to,że działo się to także podczas karmienia. Z tego względu mieliśmy konsultacje gastroenterologiczna . Pani gastrolog stwierdziła,że trzeba założyć PEGa ale nie u nich bo im się popsuł mały endoskop i nie wiadomo kiedy dostana nowy. Skierowała nas do CZD w Warszawie. jednak okazało się, ze w Poznaniu na Krysiewicza też zakładają PEGa postanowiłam,że po wyjściu ze szpitala tam zadzwonię i się wszystkiego dowiem. Jak to z nami bywa w szpitalu spędziliśmy 4 tygodnia i do domu wyszliśmy na antybiotyku. 10.12 wracamy na oddział celem kontroli.