niedziela, 13 października 2013

jesienna chandra



Dawno nie pisałam- wiem o tym. Jednak od jakiegoś czasu nic u nas ciekawego się nie dzieje. Dni mijają nam  na rehabilitacji i odrabianiu lekcji z Kubą. Każdy następny dzień podobny jest do poprzedniego. Pogoda za oknem jakoś nie poprawia mi nastroju. Wszędzie jest szaro, buro i ponuro. Już zaczyna mi brakować słonecznych dni. Nawet nie można porządnie naładować akumulatorów. Zaczyna się trudny dla mnie czas. Czuje, że coś próbuje się wkraść do mojej głowy. Cały czas mam wrażenie, ze gdzieś popełniłam błąd, że czegoś dla Fabianka nie zrobiłam. Coraz częściej pojawia się pytanie Dlaczego? Wydawało mi się, że ten etap mam już za sobą. Jak bardzo się myliłam.  Pozostaje tylko nadzieja, że stan mojego ducha , jest stanem przejściowym.

Kolejny raz kolejny lekarz z poradni żywienia przyprawił mnie o białą gorączkę. Bez żadnego uprzedzenia zmienił nam jedzenie.  Wszystko byłoby dobrze gdyby jedzenie było na czas i skład miało identyczny z tym poprzednim. Gdyby nie Ti, że w czerwcu byliśmy w szpitalu i został mi zapas z tego okresu na dzień dzisiejszy Fabianek niemiałby odżywek. Teraz będzie dostała Frebini original. Dodatkowym utrudnieniem jest wielkość opakowania. Nowe jedzonko jest w workach 500 ml. Dojdzie nam odmierzanie przelewanie i problemy z przechowywaniem otwartego packa.

W tym całym zamieszaniu udało mi się umówić na wizytę u neurologa. Jedziemy do pani doktor w środę. Bardzo jestem ciekawa co ona powie o tych napadach i co nam zapisze. Przy okazji odbierzemy wynik EEG. Mam nadzieje, że nie będzie on jakiś beznadziejny.