Dawno nie pisałam- wiem o tym. Jednak od jakiegoś czasu nic
u nas ciekawego się nie dzieje. Dni mijają nam
na rehabilitacji i odrabianiu lekcji z Kubą. Każdy następny dzień
podobny jest do poprzedniego. Pogoda za oknem jakoś nie poprawia mi nastroju. Wszędzie
jest szaro, buro i ponuro. Już zaczyna mi brakować słonecznych dni. Nawet nie można
porządnie naładować akumulatorów. Zaczyna się trudny dla mnie czas. Czuje, że
coś próbuje się wkraść do mojej głowy. Cały czas mam wrażenie, ze gdzieś
popełniłam błąd, że czegoś dla Fabianka nie zrobiłam. Coraz częściej pojawia
się pytanie Dlaczego? Wydawało mi się, że ten etap mam już za sobą. Jak bardzo się
myliłam. Pozostaje tylko nadzieja, że
stan mojego ducha , jest stanem przejściowym.
Kolejny raz kolejny lekarz z poradni żywienia przyprawił
mnie o białą gorączkę. Bez żadnego uprzedzenia zmienił nam jedzenie. Wszystko byłoby dobrze gdyby jedzenie było na
czas i skład miało identyczny z tym poprzednim. Gdyby nie Ti, że w czerwcu byliśmy
w szpitalu i został mi zapas z tego okresu na dzień dzisiejszy Fabianek niemiałby
odżywek. Teraz będzie dostała Frebini original. Dodatkowym utrudnieniem jest
wielkość opakowania. Nowe jedzonko jest w workach 500 ml. Dojdzie nam odmierzanie
przelewanie i problemy z przechowywaniem otwartego packa.
W tym całym zamieszaniu udało mi się umówić na wizytę u
neurologa. Jedziemy do pani doktor w środę. Bardzo jestem ciekawa co ona powie
o tych napadach i co nam zapisze. Przy okazji odbierzemy wynik EEG. Mam
nadzieje, że nie będzie on jakiś beznadziejny.