W naszym pokręconym życiu nie może być nudy. Fabianek
zafundował nam trzydniową akcje pod tytułem gorączka. Nie mogliśmy jej zbić poniżej
38,1. dzisiaj jest już o wiele lepiej. Antybiotyk musi dostać bo coś trudno go
się odsysa. Przytyka nam się tracho. Najgorsze jest to ,że będziemy przez dwa
tygodnie bez żadnej profesjonalnej rehabilitacji. Jednak mam obiecuje solidnie się
przyłożyć i zrobić tak jak potrafi najlepiej.
Cholera mnie
bierze jak dzwonie do pielęgniarki z hospicjum, że mały jest chory i proszę o
przyjazd lekarza a ona mi na to, że pani dr ma inne plany. Myślę sobie, że może
na drugi dzień się zjawi a tu cisza. Dzwonie po trzech dniach, ze nie mogę zbiec
temperatury to słyszę że nie może nikt przyjechać bo maja inne plany. To ja się
pytam po co oni są. Ja rozumiem, że w maja pod opieką ciężej chore dzieci ale żeby
przez trzy dni nikt nie miał czasu?? Ciągle
słyszę, że sobie dobrze radze. Ale czy mam jakieś inne wyjście skoro nie bardzo
mogę liczyć na pomoc z zewnątrz.
Musiałam to dzisiaj z siebie wyrzucić. Za
długo to we mnie siedziało i jakoś łamało mnie od środka. Czekamy z utęsknieniem
na wiosnę i na spacerki. Może wtedy nasz nastrój wróci do normy. na zdjeciu fabianek przed choroba poznaje swoją nową zabawkę.