czwartek, 28 lutego 2013

Choroba


W naszym pokręconym życiu nie może być nudy. Fabianek zafundował nam trzydniową akcje pod tytułem gorączka. Nie mogliśmy jej zbić poniżej 38,1. dzisiaj jest już o wiele lepiej. Antybiotyk musi dostać bo coś trudno go się odsysa. Przytyka nam się tracho. Najgorsze jest to ,że będziemy przez dwa tygodnie bez żadnej profesjonalnej rehabilitacji. Jednak mam obiecuje solidnie się przyłożyć i zrobić tak jak potrafi najlepiej.
            Cholera mnie bierze jak dzwonie do pielęgniarki z hospicjum, że mały jest chory i proszę o przyjazd lekarza a ona mi na to, że pani dr ma inne plany. Myślę sobie, że może na drugi dzień się zjawi a tu cisza. Dzwonie po trzech dniach, ze nie mogę zbiec temperatury to słyszę że nie może nikt przyjechać bo maja inne plany. To ja się pytam po co oni są. Ja rozumiem, że w maja pod opieką ciężej chore dzieci ale żeby przez trzy dni nikt nie miał czasu??  Ciągle słyszę, że sobie dobrze radze. Ale czy mam jakieś inne wyjście skoro nie bardzo mogę liczyć na pomoc z zewnątrz.
             Musiałam to dzisiaj z siebie wyrzucić. Za długo to we mnie siedziało i jakoś łamało mnie od środka. Czekamy z utęsknieniem na wiosnę i na spacerki. Może wtedy nasz nastrój wróci do normy. na zdjeciu fabianek przed choroba poznaje swoją nową zabawkę.

niedziela, 24 lutego 2013

Nie ważne,....


Nigdy bym nie pomyślała, że tak bardzo będę się cieszyć kiedy Fabianek będzie się coraz więcej wiercił.  Teraz jak mu się coś nie podoba cały zaczyna się wyginać. Zrobi wszystko żeby pozycja odpowiadała jemu. Nie ważne, że w tym momencie ma ćwiczyć obrót na brzuch. Ważne jest to, że on chce w tym momencie obrócić się na plecy. Wtedy przekręca głowę w druga stronę i ma wszystko w nosie. Nie jest ważne, że z noska mu leci. Ważne jest, że można obrócić głowę w drugą stronę. Kiedyś to by było denerwujące ale teraz jest to sygnał, że nasza, cioci Kasi i Somitu ciężką praca przynosi efekty. Fajnie jest patrzeć jak mały kombinuje żeby choć trochę zmienić pozycję. Są to nasze takie małe zwycięstwa.
Na zdjęciu z Ciocią Asią

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rehabilitacja


Długa przerwa w intensywnej i przede wszystkim profesjonalnej rehabilitacji odcisnęła na Fabianku swoje piętno. Niestety przykurcze w rączkach nadal są bardzo duże mam nawet wrażenie, że jest gorzej niż było. Dlatego zaczęłam intensywnie szukać dobrego ortopedy. Musimy Młodego jak najszybciej skonsultować ze specjalistą bo już usłyszałam opinie od jednego z lekarzy, że z tym nie ma co czekać i jak najszybciej udać się do pewnego profesora, który za odpowiednia opłata w przeciągu miesiąca podetnie na co trzeba i rączki będą inaczej ustawione. Zgroza.  My jednak na razie nie skorzystam z tej rady i nie damy zarobić profesorowi. Według mnie operacja to ostateczność. Na początek postaramy się o łuski. Mam cicha nadzieję, że z pomocą  Cioci Asi, Wuja Mirka i Cioci Kasi przy wsparciu łusek uda nam się pokonać przykurcze. Z pozytywnych rzeczy Młody wytrzymuje całą godzinę rehabilitacji. Coraz lepiej siedzi w foteliku. Zdarza mu się coraz częściej ruszać nóżkami a w leżeniu na boku kombinuje jakby tu się na brzuszek  przekręcić.
            Cieszę się, że w końcu znowu jeździmy do Somitu. Ile można siedzieć w domu. Niech już się ta okropna zima skończy. Chcemy wychodzić na spacery do ludzi bo w domu można oszaleć.  
            Kochani mamy do was gorącą prośbę. W środę nasz mały przyjaciel Matuszek będzie miał zabieg usunięcia szwu z przełyku. Jest to pozostałość bo zespoleniu która się nie rozpuściła i musi zostać usunięta bo powoduje u małego straszne krwotoki. Zabieg obarczony jest jednak dużym ryzykiem ponieważ może dojść do niekontrolowanego krwotoku a to może kosztować Matuszka życie. Prosimy wiec was o modlitwę bo wszystko rękach Boga.