Przez kilka pierwszych dni leżeliśmy sobie sami na sali było nawet fajnie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Dostaliśmy małego sąsiada z lekkim zapaleniem płuc.Wszystko było dobrze do momentu wykrycia u nas pneumocysty. od razu naszego sąsiada przeniesiono na inną sale a nas do izolatki. Po kilku dniach okazało się że ten chłopiec też ma to co my. pani ordynator przyszła do mnie z pretensjami, że zaraziłam małego. Przecież ja nie prosiłam się żeby mi kogoś położyli na sali. Skoro podejrzewali to zakażenie u nas mogli od razu nas odizolować. Strasznie mi to popsuło nastój. Cały czas się zastanawiałam jak mogło dojść do tego zakażenia. U Fabianka jest duży problem z zakładaniem wenflonu nie ma już gdzie go kłuć musieli więc mu założyć dojście centralne. Trochę się bałam znieczulenia jednak wszystko poszło sprawnie. Jak to zazwyczaj bywa pojawiły się inne kłopoty tym razem z karmieniem. Kilka razy dziennie Fabianek pozbywał się sondy z żołądka. Najgorsze było to,że działo się to także podczas karmienia. Z tego względu mieliśmy konsultacje gastroenterologiczna . Pani gastrolog stwierdziła,że trzeba założyć PEGa ale nie u nich bo im się popsuł mały endoskop i nie wiadomo kiedy dostana nowy. Skierowała nas do CZD w Warszawie. jednak okazało się, ze w Poznaniu na Krysiewicza też zakładają PEGa postanowiłam,że po wyjściu ze szpitala tam zadzwonię i się wszystkiego dowiem. Jak to z nami bywa w szpitalu spędziliśmy 4 tygodnia i do domu wyszliśmy na antybiotyku. 10.12 wracamy na oddział celem kontroli.
Niepełnosprawne dziecko daje rodzicom niewyobrażalne pokłady sił i woli walki o lepsze jutro. Napędza nas do działania. Dzięki niemu wiemy że jesteśmy ważni. Chociaż czasami są chwile zwątpienia wystarczy spojrzeć jakie postępy robi nasze dziecko i wtedy wiemy, że nasza praca nie poszła na marne.
czwartek, 29 listopada 2012
piątek, 16 listopada 2012
Szpital
Wszystko jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Od kilku dni zaobserwowałam u Fabianka zwiększona ilość widzialny. Żadnych innych objawów nie miał więc myśleliśmy, że idą zęby. Jeździliśmy normalnie na rehabilitacje mały ładnie współpracował. Jednak 11.10 miał takie mętne spojrzenie. Umówiłam nam wizytę domową i czekaliśmy na lekarza. W miedzy czasie przyjechała do nas ciocia Kasia i także zauważyła dziwny wyraz twarzy małego. Zrobiła z nim tylko ćwiczenia oddechowe. W końcu przyjechała pani doktor i po osłuchaniu małego stwierdziła że zostaje nam szpital bo są zmiany na płucach i ona nie wie jaki będzie stan młodego wieczorem. Wypisała skierowanie do szpitala. Nie pozostało nam nic innego jak się spakować i jechać na Szpitalna. Ssak w samochodzie chodził non stop. Jak dojechaliśmy na izbę przyjęć mały miał już duszność i temperaturę 38,5. Jednak po kazaniu skierowania pani na izbie zapytała nas dlaczego nie pojechaliśmy na Krysiewicza czym podniosła mi ciśnienie. Na moja odpowiedź że dziecko jest leczone w tutejszym szpitalu nie odpowiedziała nic. Ale to nie koniec problemów. okazało się ze mamy zapalenie płuc na ordynator z pulmonologi nie chciała nas przyjąć na oddział tłumacząc się tym ze młody est pacjentem leczonym neurologiczne i powinien trafić na oddział neurologiczny, natomiast lekarz z oddział neurologicznego nie chciał nas przyjąć ponieważ miał zdrowe dzieci na diagnostyce. Dopiero po tym jak powiedział że w takim razie poproszę na piśmie odmowę przyjęcia na oddział to pani ordynator nas przyjęła na pulmonologie. Nie wiem możne jestem jakaś niedouczona ale nie rozumiem tej spychologii. Skoro przyjeżdżam do szpitala z zapaleniem płuc bez napadów padaczkowych i innych objawów neurologicznych to logiczne dla mnie jest ze trafiam na pulmonologie a nie na neurologie. jeżeli jest inaczej to proszę żeby mnie ktoś wyprowadził z błędu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)